Za Tęczowym Mostem

















Koty brykające za
Tęczowym Mostem


Misia - bardzo nieufna księżycowa dama
Misię, tę nieufną i dzikawą księżniczkę o srebrzystym umaszczeniu, pokonała panleukopenia (wirus PP). Wcześniej stoczyła walkę o życie, później padło podejrzenie FIPu (zapalenie otrzewnej o kota)- koteczka miała coronowirusa... Teraz to już koci aniołek brykający za Tęczowym Mostem.













Morelkowe szczęście trwało zaledwie jedną dobę...
Urodziła się jako jedne z licznych kociąt zamiekszujących piwniczkę w bloku. Jej czarny braciszek odszedł z niewiadomych powodów, później odtrąciła ją matka. Wyłapana, znalazła tymczas u Justyny. W cieple, mając pełny brzuszek- żyła zaledwie jeden dzień. Po nocnej walce o życie odeszła za T.M. Zabrała ją penulokopenia...
















Ozzy- biszkoptowa oaza spokoju, spełnienie marzeń Justyny
Ozzy, ten łagodny i ufy puchaty mieszaniec persa był kocim seniorem. Od początku było wiadomo, że jest chorowity. Bardzo szybko zawładnął sercem Justyny, stając się oczkiem w głowie. Tu, do azylu trafił tuż po tym, kiedy to jego ówczesna właścicielka zaplanowała wyjazd za granicę. Tak trafił do Justyny i tak oto stał się kocim rezydentem i ukochanym persikiem.














Tenor- koci majesat w każdym calu, ukochany kot opiekunki
Tenor był rezydentem i miłością Justyny. Porzucony przed paroma latami i uratowany przez Justynę, mieszkał u niej dobre kilka lat.














Malwinka- długowłosa piękność, która nie zaufała...
Malwinka była kocią damą uratowaną, właściwie wyrwaną z łap śmierci. Znaleziona z rozbitą główką powoli umierała i ona i jej nadzieja. Wtedy przygarnęła ją do siebie Justa, wyleczyła i próbowała oswoić. Na marne - uciekała na widok człowieka, bała się i nie ufała. Była niedowidzącą czarną, piękną koteczką z charakterem.
















Eustachy - "pingwinek" po wypadku komunikacyjnym.
Tak wiele przeżył, mimo wszystko był radosnym, kochanym kotem.





















Marcelek 
Cierpiał na przewlekłą niewydolność nerek




















Miluś- jednooki krówek zgasł...
Miluś był jeszcze młodzikiem, juniorkiem, kilkumiesięcznym kociakiem-dzieciakiem. Umarł zbyt młodo, miał życie przed sobą. Tak to już jest, że jedni szczęśliwie dożywają sędziwego wieku, inni odchodzą zdecydowanie za wcześnie. Milusia pokonał FIP, zaatakował tak nagle i niespodziewanie. Pewnego dnia ten radosny, żywy, energiczny kociak zmarniał, stał się osowiały... Tu kończy się opowieść długa jak rzeka o kocie, który przeżył więcej niż nie jeden senior. Nie czas wymieniać choroby jakie przeszedł, nie czas pisać jego historię, opisywać walkę o oczko. To czas na wspomnienie istnego sreberka, żywego płomyczka.
Żegnaj Jednooki najpięknieszy Krówku... "Odszedłeś od nas ciałem, ale duszą jesteś wśród nas...'" 


Rafi i Lulu- przegrały walkę z FIPem
Urodziły się na wolności, żyły sobie w miarę szczęśliwie. Niestety jak to często bywa, ich matka została potrącona, nie przeżyła. Kociaki zostały przygarnięte i wyleczone z kociego kataru przez Justynę. Gdy wydawało się, że są już zupełnie zdrowe - zaczęły u nich występować oznaki zapalenia otrzewnej, śmiertelnego FIP'u. Po długiej walce o życie nastało parę dni ich lepszego samopoczucia. Teraz już wiemy, że była to cicha przed burzą - następnego dnia kociaki odeszły za Tęczowy Most...


wiekowy Kitek

malutki Dandi